piątek, 11 maja 2018

Marta Kisiel – „Toń” [przedpremierowo]



Tak sobie myślę, że do niedawna bałam się Marty Kisiel. Znaczy nie Ałtorki personalnie, co to to nie! Ale jej książek chyba troszkę tak. Zarówno ze strony blogosfery, jak i Sylwka, słuchałam na temat ich wspaniałości, ale im więcej przykładów mi przynoszono, tym bardziej wzbraniałam się przed wejściem w ten świat. Nie byłam pewna, czy ten styl będzie mi pasował na dłuższą metę. Nie wiedziałam, czy zrozumiem hiperbole. A nade wszystko bałam się, że ostatecznie nie będę bawiła się tak dobrze, jak wszyscy dookoła. Dopiero przy okazji najnowszej książki Ałtorki, która po opisie wydawała mi się nieco inna niż poprzednie, podjęłam heroiczną decyzję: spróbuję.


(...)owo wszystko obejmowało również świętą i nienaruszalną zasadę trzech nigdy, której Dżusi wciąż była ślepo posłuszna.
Po pierwsze, nigdy nie wpuszczać nikogo za próg.
Po drugie, nigdy nie zostawiać pustego mieszkania.
Po trzecie, nigdy nie wspominać, co się stało z rodzicami. [s. 17]


Dżusi Stern nie planowała wracać do domu, w którym się wychowała – dzieciństwo, które wraz z siostrą przeżyła jedynie pod okiem ciotki, wspomina jako raczej traumatyczne. Ostry rygor, wieczne pretensje i zasady, których nie wolno było łamać – wszystko to pozostawiło trwałe piętno w jej psychice. Są jednak sytuacje, które zmieniają wszystko i prośby, którym nie można odmówić... Postawiona pod ścianą Dżusi wraca do Wrocławia i za sprawą pewnego kardynalnego błędu właściwie od razu wpada w wir niebezpiecznych wydarzeń z czasem, pieniędzmi i zmarłymi przed laty rodzicami w tle.

Na samym wstępie muszę przyznać, że wszystkie moje obawy były bezpodstawne, bo styl Ałtorki, choć faktycznie specyficzny, idealnie wpasowuje się w mój gust. Długie zdania, przebogate opisy i jawny słowotok same w sobie są przyjemne i zabawne, a do tego dochodzi jeszcze świetny humor, który czyni książkę bardzo lekką w odbiorze. Mimo że prolog robi dość mroczne wrażenie, szybko zostaje ono złagodzone – już pierwsze zdania pierwszego rozdziału rozwiewają nasze wątpliwości co do tego, z jaką książką będziemy mieli do czynienia. Bo choć elementy kryminalne są w tej powieści obecne, to humor i lekkość całkowicie biorą nad nimi górę. 

Jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób Ałtorka łączy elementy wymyślone przez siebie z opisami autentycznego Wrocławia. Urban fantasy to gatunek niełatwy – połączenie fikcji i rzeczywistości wielu pisarzom sprawia problem i powoduje różnego rodzaju nieścisłości. W Toń nic takiego się nie dzieje, a poszczególne wydarzenia i obrazy płynnie się przeplatają. Bardzo podoba mi się wykorzystanie popularnego motywu podróży w czasie oraz wykorzystanie metafory rzeki. O ile liniowość czasu jest czymś normalnym i znanym, o tyle pierwszy raz miałam do czynienia z wykorzystanym w tym kontekście pojęciem głębi. 

Marta Kisiel ma również talent do kreowania ciekawych postaci. Wszystkie trzy panny Stern to osoby skrajnie różne i bardzo wyraziste: Klara jest całkowicie dominująca i apodyktyczna, Eleonora zamknięta w sobie i poukładana, natomiast Dżusi... Cóż, Dżusi to absolutnie rozhamowany wulkan emocji, któremu trudno stanąć na drodze. Autorka wspaniale gra cechami swoich bohaterów stosując karykaturalne wyolbrzymienia. Swój mocny, indywidualny rys ma praktycznie każda pojawiająca się w książce osoba – do tego stopnia, że nawet dość nijaki Gerd wyróżnia się na tle tego pstrokatego towarzystwa i zdaje się być wyjątkowy. 

Toń to niewątpliwie powieść ciekawa i godna uwagi, zwłaszcza dla tych, którzy szukają lekkiej, a jednocześnie niebanalnej lektury. Z tego co widzę po opiniach innych, lepiej zaprawionych w bojach z Ałtorką, powieść jest nieco bardziej mroczna niż poprzednie. Mnie to jednak odpowiadało – klimat był naprawdę przyjemny, z resztą i tak wszystkie trupy zostały przykryte wspaniałym humorem. 

I tylko jednego nie mogę przeżyć – dlaczego nikt mi nie powiedział, że ta powieść łączy się z poprzednimi tekstami Ałtorki?! Owszem, nie jest to seria, co nie znaczy Toń jest całkowicie niezależne... I co ja teraz, biedna, pocznę? Będę chyba musiała czym prędzej nadrobić kiślowe zaległości...







Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Uroboros
Premiera 23 maja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.